niedziela, 23 sierpnia 2015

Jak książka "Zen w sztuce łucznictwa" zmieniła moje podejście do walki

W ostatnią niedzielę miałem chwilę i zebrałem się do przeczytania kolejnej oczekującej na półce książki. Tym razem padło na "Zen w sztuce łucznictwa" autorstwa Herrgiela Eugena, a która została wydana przez moje ulubione wydawnictwo Diamondbooks.
Autor tej pozycji był filozofem i wykładowcą akademickim. W ramach swojej pracy naukowej zainteresował się filozofią Zen. W związki z tym zgodził się pracować jako wykładowca w Japonii, by móc w wolnych chwilach zgłębić ten temat. Z tego względu, że filozofia Zen była głównie nauczana poprzez takie aktywności jak łucznictwo, ikebana, kaligrafia, autor rozpoczął treningi łucznictwa.
Poprzez łucznictwo, schematy postępowań, potrzebę skupienia i wysokiej koncentracji miał on nauczyć się strzelać z łuku. Przy czym co interesujące, samo trafienie w cel było drugorzędne. Chodziło głównie o to aby chcieć strzelić i jednocześnie nie strzelić. Strzał miał być wykonany tak jakby podświadomie. Jest to trochę zbliżone do tego jak w prawie karnym opisuje się popełnienie przestępstwa w formie świadomej nieumyślności i związanym z tym godzeniem się na jego popełnienie. Opisuje się to jako sytuację, w której ani nie chce popełnienie przestępstwa, ani chce je popełnić, ale godzi się na to że może je popełnić (np. jako efekt uboczny swojego działania). Tutaj ze strzałem ma być tak samo "ma strzelić się" jak to wielokrotnie było w książce napisane.
Ta koncepcja dała mi do myślenie jeżeli chodzi o walkę w karate. Parę razy spotkałem się z tym jak jakiś Mistrz mówił aby nie nastawiać się na daną technikę. Aby o niej nie myśleć. Technika ma się pojawić, w sobie właściwym momencie. W łucznictwie osiągają to poprzez trening schematu strzelania, całego rytuału. W karate chyba poprzez kihon i kata.
Po przeczytaniu ww. książki dostrzegłem w tym co mówili Mistrzowie pewny środek na to jak powinno się walczyć. Jeżeli bowiem z kimś walczymy i ciągle mamy w głowie:
"- zaraz mu strzelę z tego kizami zuki, już za chwilę będzie na to okazja."
to nigdy nie dostrzeżemy innych okazji, możliwości innych technik. Walka jest spotkaniem dwóch osób, gdzie każdy z nich ma jakąś swoją taktykę walki, swoisty sposób poruszania i ulubione techniki. Jest tyle zmiennych, że niemożna się nastawiać na konkretną technikę bo wtedy przegramy. Będziemy bowiem spięci czekając na okazję by zrealizować nasz zamiar. To mąci nasz umysł, nie pozwala na swobodę i prowadzi nas do przegranej. Wielokrotnie sam miałem tak, że czekałem żeby "wsadzić" komuś wybraną technikę i w momencie kiedy przeciwnik robił ruch, inny niż zakładałem, mój cały plan sypał się jak domek z kart.
Podobne przemyślenia można odczytać z jednego cytaty Funakoshiego "Jak gładka powierzchnia zwierciadła odbija wszystko, co znajduje się przed nią, jak cicha dolina wzmacnia najsłabsze dźwięki, tak studiujący karate musi wyrzucić ze swego umysłu wszelkie samolubne i złe myśli, by móc właściwie reagować na wszystko, co znajduje się przed nim.", jako i również w słynnej wypowiedzi Bruce'a Lee 
"Opróżnij umysł, bądź bezforemny, bezkształtny – jak woda. Wlewasz teraz wodę do filiżanki, staje się filiżanką; wlewasz do butelki, jest butelką; wlejesz ją do czajniczka, staje się czajniczkiem. Woda może płynąć swobodnie lub niszczyć. Bądź jak woda, mój przyjacielu." 
Jak osiągnąć taki stan ? Poprzez wytrwałe ćwiczenia techniki. Kiedy będziecie robić ją (technikę) bezmyślnie, tak po prostu, wtedy będzie w stanie ją zastosować w odpowiednim momencie walki. Przecież jak dotykamy gorącego naczynia to nie myślimy żeby cofnąć rękę, po prostu ją cofamy. Choć nie można wyćwiczyć odruchów to można wyćwiczyć ruchy zautomatyzowane, które są podobne do odruchów. Tak właśnie powinniśmy walczyć, ale żeby tak było trzeba ciężko ćwiczyć przez wiele lat. I kiedyś nam się to uda i sami będziecie wiedzieli, że to było to!
Więc bądźcie jak woda moim przyjaciele!






0 komentarze:

Prześlij komentarz